Od Tawla(gdy życie jest gorsze niż śmierć)
*przed załorzeniem watachy*
Obnarzyłem zęby w głuchym warknięciu.
Znów wszystko szło nie po mojej myśli.
Ten stary tchurz ciągle się nie zjawiał, powoli zaczynałem zastanawiać czy Chione po prostu mnie nie oszukała.
Doczłapałem się na moje ulubione wzgórze usiadłem na trawie i przeciągnąłem się.
Wtedy coś usłyszałem, cichą rozmowę lub też kłótnię.
Podszedłem bliżej i rozchyliłem krzaki tak jak się spodziewałem siedzieli tam córka Ceres i syn Jupitera.
Powietrze było naładowane elektrycznością a trawa do okoła wiła się jak tysiące małych węży.
Moonli (bo tak nazywała się wilczyca) znów coś wrzasnęła i odwróciła się w moją stronę.
Syn jupitera natychmiast zastąpił jej drogę przez chwilę stali patrząc na siebie a potem się pocałowali.
-kocham cię-szepnąła Moonli-ciebie i nikogo innego
Właśnie w tej chwili moje życie straciło sens.
Żuciłem się do szaleńczego biegu, nie obchodziło mnie co pomyślą moi przyjaciele o ile jakichś tu miałem.
Biegłem przed siebie bez celu byle dalej od zakochanych wilków.
Z pomiędzy drzew wypadł jeleń a za nim pojawiła się jego partnerka.
Bez zastanowienia rzuciłem rzuciłem się na łanię wgryzając się w jej kark.
Poczułem słodki smak krwi łania kwiknęła przerażona.
Ostre rogi rozorały mi bok, puściłem łanię i spojrzałem na jelenia.
Zawiał wiatr kopyta jelenia pokryła cienka warstwa lodu.
Samiec został unieruchomiony skoczyłem na samicę która ociekając krwią czołgała się w stronę zarośli.
Złapałem ją za szyję i zaciągnąłem do jelenia , żeby mógł dokładnie widzieć jak ją zabijam.
Jeleń szarpnął się ale nie udało mu się wydostać.
-Uwierz-powiedziałem beznamiętnym głosem-są dużo gorsze rzeczy niż śmierć........
CDN
I tak jestem nienormalna psychicznie więc Tawl też będzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz