Mokra ziemia właziła do krwawiących jeszcze ran, oderwałem się na chwilę od pracy dysząc cięrzko.
Rozejrzałem się dookoła panowała prawie całkowita ciemność nie mogła jednak ukryć mojego strachu i złośći.
Nienawidziłem siebie, słabego umysłem i ciałem gniew czynił mnie silniejszym a jednocześnie słabszym.
Złapałem w zęby mizerny krzaczek o żółtozielonych liściach i wsadziłem go do dołu który wykopałem.
Nagarnąłem ziemię do dziury, usłyszałem jakiś szelest za sobą i poczułem łapę Markusa na ramieniu.
-Tawl co ty tu robisz!?-wydarł się basior zakłucając ciszę- jest ciemno a ty prawie nic nie spałeś przeciesz jesteś ranny!Już niedługo świt!
-A słońce rozproszy mrok i wszystkie cienie znikną...-zanuciłem smętnie starą dziecięcą piosenkę.
-Tawl?-wżasnął wilk cofając się o krok-co się z tobą dzieje?
Nie zwracałem na niego uwagi po głowie cięgle krążyły słowa piosenki : ....wszystkie cienie znikną
Moje cienie nie znikają, zostają i ciągną mnie ku szaleństwu.
Cienie wrogów, rodziny, przyjaciół, cienie zwycięstw, porażek i ten najciemniejszy -cień niedokonanej zemsty.
Dobiegł do mnie zaniepokojony głos Markusa spojrzałem na niego , umilkł.
Wyciągnąłem łapę w ciemność, coś tam było czułem delikatny ruch powietrza.
Biały motyl usiadł mi na ramieniu.
-Widzisz go?-spytałem czarnego wilka
Pokiwał głową z miną mogącom znaczyć ,,ześwirowałeś ale cię słucham bo wiem co taki świrus potrafi zrobić jak się wnerwi"
-Kiedyś ktoś zrobił coś złego i chciałeś odpłacić mu zemstą-zdmuchnąłem motyla który oddalił się kawałek i zawrócił-ale zemsta ci się nie udała więc wróciłeś ale ona nad tobą wisiała dławiła cię
Markus pokiwał głową z grobową miną.
-Odbierała ci oddech kawałek po kawałku a kiedy myślałeś o śmierci ktoś przypomniał ci o życiu-mówiłem już prawie szeptem- myślałeś że ułożysz sobie życie zapomnisz o niej o zemście ale o tym się nie zapomina nigdy.
Czarny basior zakręcił się nerwowo.
-Znowu chciałeś jej dokonać okrutniejszej bardziej krwawej ale wtedy już nic nie morzesz zrobic nie pragniesz zemsty ty jesteś zemstą-lód osiadł na delikatnych skrzydełkach motyla zamieniając go w lodową figórkę-żyjesz nią i umrzesz jeśli cię opuści
Rozpóściłem lód na owadzie który zamienił się w drobny pył.
Milczeliśmy przez chwilę obaj Markus odezwał się pierwszy
-A co do tego ma ten badyl?-zapytał i wskazał na mizerną jabłonkę.
-Oprucz zęmsty istnieje też wybaczenie
Pierwsze promienie słońca oświetliły listki drzewa .
Na chwilę oślepiło nas światło kiedy zgasło staliśmy przed ogromnym drzewem o rozłorzystych konarach i wielkich owocach.
Niektóre cienie nie znikają ciągle tu są gdzieś niedaleko.....
MARKUSKU?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz