Wciąż przyćmiony, charczałem jak dziki zwierz, a wokół mnie działa się
niezła sieczka którą zresztą niebyt rozumiałem przyćmiony szaleństwem...
- Tawl ! - Rozbudził mnie krzyk, ale poderwanie się na nogi sprawiało mi
niejaki problem więc zataczając się podpełzłem do zakrwawionego ciała
basiora, zlustrowałem tylko wielką dziurę w jego boku i zbadałem puls...
- Brachu, nie udawaj szaszłyka bo cie zagryzę... zresztą to chyba by
było najlepsze wyjście zważywszy na to, że chojraku nie masz medyka na
stanie. - Wycharczałem, a dziewczyny tylko patrzyły się na mnie jak na
wariata.
- Aaaa... racja pieczęci... tiaaa eeee to może trochę potrwać. - Nagle
Tawl się podniósł i skierował pełen piany pysk w moją strunę rzucił się
na mnie i zaczął dusić.
- Masz to zakleić kapłanie, w końcu też powinieneś znać się na ziółkach !
- Zaczęliśmy na siebie warczeć, ale mi to nie wychodziło zbyt bo Tawl
powoli, ale boleśnie zgniatał mi struny głosowe.
Zaczęły znów wokół mnie szeptać głosy, a moje oczy zaszły czernią, z
mojego gardła wydobył się twardy ton. - Zostaw mnie szmato ! - Zagrzmiał
Hades który opętał moje ciało, Hazel skuliła się rozpoznając ojca, a ja
poczułem jak uścisk stalowych łap obluzowuje się.
- Nie wasz się uszkodzić mojego kapłana i posłańca, szanuj go, a on
uszanuje ciebie stając po twojej stronie. - Znów zachrypiałem, ale tym
razem w oczach na nowo mi pojaśniało, a srebrny wisior znów ciążył na
karku, ale tym razem jak by przybyło mu dwa razy tyle... Spojrzałem na
Tawla oczekując nagłego ataku, ale ten ze skrzywieniem bólu uśmiechał
się jakbym mu zaimponował.
Szybko opatrzyłem ranę basiora, a ona zaraz po chwili pomimo moich
zastrzeżeń stanął na nogi i obwieścił wszystkim, że zaczynamy budowę
świątyni trzech bogów Zeusa, Posejdona i Hadesa...
zamiast strune to strone XD ~Markus~
OdpowiedzUsuń