Obejrzałem sie na Markusa ,ale jego juz tam nie było.
Popędziłem dalej basior zabewne zmaterjalizuje się obok mnie kiedy tylko dotre na miejsce.
Słońce grzało przyjemnie ale atmoswera nie była zbyt przyjemna jeśli bogowie mają do mnie sprawe napewno nie skończy się to dobrze.
Dobiegłem nad płytkie jeziorko i przeszedłem przez nie w brud.
-Tawl poczekaj!-krzyknął Markus z brzegu
-Choć trupku to tylko woda.-odpowiedziałem
Markus prychnoł i potrząsnoł głową.
Z oporem wsadził łape do wody i natychmiast ją cofnął robiąc zaskoczoną minę.
Oddalił się kilka kroków wyszczerzył zęby w posępnym uśmiechu i rozpłynął się w powietrzu pozostawiając po sobie tylko czarne smugi.
Wybiegłem na brzeg i otrzepałem się z wody.
Nie czekając na markusa pobiegłem na szczyt wzgórza.
Stał tam brązowo szary basior z wiencem na głowie.
-Yyy prosze boga?-spytałem niepewnie
-Ty nędzny smiertelniku jak smiałeś zniszczyć moje....
W tej chwili dołączył do nas Markus.
-A kim ty właściewie jesteś że morzesz się tak do mnie odzyywać?- spytałem zirytowany morze i jestem śmiertelnikiem ale napewno nie nędznym.
-Tawl to chyba jest..-wyszeptał Markus tak cicho że nie usłyszałem ostatniego słowa
-Jestem Triptolemos bug rolnictwa!-wykrzyknał zdenerwowany boski basior
-Czyli taka męska Ceres tak?-zapytałem złośliwie
Triptolemos zawarczał wściekle chyba troszke przesadziłem........
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz