wtorek, 1 kwietnia 2014
Od Markusa ( CD do historii Hazel ) : Dostałem niezłą fuchę od staruszka
Cisza wciąż trawała, a ja wpatrywałem się wciąż w wielkiego basiora na przeciw mnie, mojego ojca Hadesa. - Markusie... - zagrzmiał ponownie głęboki głos wilczura wyrywając mnie z zamyślenia. Nie mogłem powiedzieć, że serce mi waliło jak oszalałe czy po prostu byłem przerażony bo to nie była by prawda... Moje serce przestało bić w dniu narodzin na zawsze, a przynajmniej było ono głuche przez moje podrórze między życiem, a śmiercią.
Wyprostowałem się i przybrałem najpoważniejszy wyraz twarzy na jaki mnie było stać.
- ...mój synu wysyłam cię z misją... - Mówisz, ostatnio kiedy ten temat został poruszony oplotły mnie i dusiły wściekłe zielska babki Demeter, ale co to dla martwiaka takiego jak ja. Najwidoczniej nieświadomie się przy tym skrzywiłem bo Hades zaczoł się śmiać i mało nie spadł ze swojego tronu, cóż mimo pierwszego wrażenia to raczej zabawny gość.
- uuuuffff... Nadal jesteś zły o to, że posłałem cię na ugodę do teściowej ? Och synku, myślałem iż tą staruche choć trochę udobrucha jej mały wnusio. - Poczułem nagle jak Felix przelatuje mi koło ucha i owija się wokuł szyji hichocząc, co jeszcze bardziej wyprowadziło mnie z równowagi do tego stopnia, że prawie wżasnołem.
- Przejdź do kąkretów nie chce siedzieć tu cały dzień nawet ja potrzebuje odpoczynku od twoich... Ech...pachnidełek. - Jęknołem odwracając wzrok w stone rzeki.
Hades spochmurniał w jednej chwili i wyprostował się na tronie.- Własinie o to chodzi Markusie... - zaczoł, a przy nim pojawiła się ponuro piękna wilczyca naprawdę nie godna do znoszenia towarzystwa ojca. - Och, Markuś ! - Krzyknęła momętalnie się uśmiechając i tuląc się do mnie, na co ja odskoczyłem napinając mięśnie, a wokuł mnie dusze nagle zaczęły gromadnie szeptać. - Ech...Persefono mogła byś przestać? Prubuje tu zachować powagę sytuacji i mi w tym nie pomagasz, bynajmniej pogarszasz sprawę. - Szepnoł do niej ojciec, a ja tylko przewruciłem oczami, naprawdę czasem się zastanawiam czy nieporozumieniem nie było poddanie memu ojcu podziemia pod ścisłe rządy, bardziej by się już do kwiatków nadawał bo jak na władcę śmierci to on nie miał równo pod sufitem
- Do rzeczy... - Warknołem zniecierpliwiony. - Dobrze, jak już wspomniałem nie jest to zwykła misja, posyłam cie do watachy... - Wybałuszyłem oczy ze zdziwienia, ja w watasze? Ja nie nadaje się na kontakty z innymi, usypiam ich dusze nie kontroluje tego.
- Wa...watahy ?! Serio? - Stałem tak i patrzyłem się na niego z niedowieżaniem, a on tylko się uśmiechnoł. - Tak, a wysyłam cie tam ponieważ chce byś został tamtejszym kapłanem, przyniusł mi honor i pomugł w roli którą ma do odegrania głowa tej watahy. - Felix mocniej ścisnoł mi gardło przypomianając o swoim istnieniu i o moich funkcjach życiowych.
- Jednym słowem dzień jak codzień... " Hej synu dobrze, że jesteś przynieś mi trochę hwały, najlepiej na śniadanie tylko żeby była krwista " bla bla bla. - Hades zignorował moje wywody i tylko skinoł na Persefone która w pysku trzymała od dłuższego czasu srebrny mrdalinonik z minaturką cerbera, znaku i kompana mojego ojca. Persefona podeszła do mnie, nakładając odrazu łańcuszek na moją szyje i pocałowała mnie... W policzek, wiecie nie żeby coś. - Eeee... A to co znowu ? Jakaś zaliczka ? - Zapytałem zdezorientowany, a Felix zaczoł się bawić podobizną trujgłowego psa.
- Ten wisior pieczętuje twoje moce Markusie, nie możesz go zdjąć od teraz, a zarazem kożystać z mocy bez ogromnej potrzeby...
Otworzyłem oczy, lerzałem znowu na miękkiej wiosennej trawie na polanie, ale czułem się dziwnie obco na tym terenie jak bym go nieznał, podniosłem się lekko bo wszystko mnie bolało i stwerdziłem, że czuje się dziwnie ciężko. Zaczołem biegać, skakać kopać po polanie, ale wrażenie nie znikało, aż wkońcu położyłem się plecami do trawy i wsłuchałem się w ciszę... Co chwile przerwywały ją łopaty skrzydeł ptaków, czy tupanie zwierząt, ale jeden znaczący odgłos przerywał ciszę, łupanie, miarowe uderzenia mojego... Moje serce bije ! Byłem tak wsłuchany i oszołomiony przez ten natłok wydażeń, że nie zauważłem czarnej wilczycy która teraz stała nademną dziwnie się we mnie wpatrując.- Eeee... Cześć ! - Powiedziała po dłuższej ciszy i wymiany naszych spojżeń, te słowa speszyły mnie więc wstałem i otrzepałem się z kurzu lekko odchdząc w tył od wilczycy. Nigdy zbyt nie rozumiałem dziewczyn. - Hej, przepraszam... Jestem... Markus, syn Hadesa. - za późno ugryzłem się w język, zapomniałem zupełnie, że nie wszyscy są półbogami, ale wilczyca się tylko uśmiechnęła. - No to wygląda na to, że jesteśmy swego rodzaju rodzeństwem, jestem Hazel córka Hadesa. - Odetchnołem z ulgą, a Felix o którym zupełnie zapomniałem odwinoł się z mojej szyji i zaczoł latać nademną tworząc chaotyczne pirłety w powietrzu i szepcząc coś niezrozumiale w przestrzeń.
Nagle podszedł do nas szarobronzowy wilczur czając się powoli w krzakach, podszedłem do niego i zmieżyliśmy się wzrokiem... Staliśmy tak dłuższą chwile kiedy basior nagle wyśczeżył się w uśmiechu i poklepał mnie po ramieniu.
-Witajcie w mojej watasze, czujecie się jak u siebie w domu...
Tawl ?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz