sobota, 5 kwietnia 2014

Od Tawla gdy życie jest gorsze niż śmierć cz2


Uniosłem łapę do ostatecznego ciosu.
Na polanką wpadł zdyszany wilk.
-Tawl co ty robisz?- spytał basior z przerażeniem
Przeciągnąłem pazurami po grzbiecie jelenia rozkoszując się jego cierpieniem.
-Wymierzam sprawiedliwość-zaskoczył mnie zimny ton mojego głosu
-Ty to nazywasz sprawiedliwością?
-Tak Ace tylko śmierć jest sprawiedliwa
Basior Ace zawarczał i naprężył mięśnie do skoku.
Zaryczałem i uwolniłem wiatr skrzydlaty wilk zachwiał się wiatr stał się zimniejszy.
Skoczyłem na Ace'a mimo dzielącej nas odległości dotarłem do niego tak szybko
,że zanim się spostrzegł leżał na boku z głęboką raną żebrach.
Trzymałem wijącego się wilka jego oddech zamarzał i spadał w postach malutkich lodowych igiełek.
Wyszczerzyłem zęby w drapieżnym uśmiechu.
Basior wyrwał mi się i przejechał mi pazurami po pysku.
Prawie nie poczułem bólu kilka fragmętów lodu zawirowało dookoła raniąc nas.
Czułem się nie pokonany mój wiatr przewracał pobliskie drzewa na wszystkim powstała gruba warstwo lodu.
-Jakieś ostatnie słowo?- spytałem szyderczo
Nic nie odpowiedział uniosłem łeb i zawyłem.
Spojżałem na wilka i zobaczyłem w jego oczach coś czego się nie spodziewałem.........strach.
Ace się mnie bał.
-Obyś żył wiecznie synu Akwiliona-wysyczał przez ściśnięte gardło, nie było to pozdrowienie raczej przekleństwo.
Żyć wiecznie i pamiętać o ty co się zrobiło.
Zauważyłem lodowato niebieską poświatę dookoła mnie błogosławieństwo Akwiliona.
On mnie błogosławił robiłem to czego ON chciał mój gniew był jego narzędziem.
Stałem się taki jak on okrutny i zimny.
Wszystko się uspokoiło i zobaczyłem ogrom zniszczenia
odstąpiłem od Aca który leżał na ziemi oddychając płytko i nie równo.
Jego futro pokrywał lód.
-Co ja zrobiłem-wyszeptałem niemal bezgłośnie
Spojrzałem na dwa jelenie zamarznięte i martwe jednak przytulone do siebie .
Podszedłem do nich ich nie widzące oczy były wpatrzone w dal.
Z moich oczu spłynęły dwie gorące łzy.
-przepraszam.........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz