niedziela, 6 kwietnia 2014

Od Markusa: ( CDN do opo Hanzel ) Euforia



- Nic nam nie zrobi... - Nie byłem zbyt przekonany co do tych słów i uważniej obserwowałem każdy ruch smoczego widma. Mimo to ze spokojem zawturowałem mojej siostrze.
Wilki z obojętnieniem przeszły obok do następnego kręgu, ale ja wciąż stałem jak w transie i mroziłem lare spojrzeniem, ta nie odezwała się ani słowem tylko przytaknęła w moją stronę.
Ja poczułem nagle ucisk na gardle, coś mnie dusiło, ciągnęło jak na smyczy. Wisorek był napięty i niespokojnie brzęczał od nadmiaru mocy... Pieczęć się kruszyła, ale czemu ?
Nagle z wielkim brzdenkiem jedna z głów cerbera pękła, a wtedy usłyszałem dudnący głos widma smoka. - Markusie, obóz jest w niebezpieczeństwie. - Stanołem jak wryty, głuchy na nawoływanie Tawla i reszty. Po ziemi przetoczyły się szczeliny, liczne pęknięcia...Smok rozłożył skrzydła podlatując do mnie. - Uważaj ! - W jego postać jak tarcze udeżyła całym ciałem rogata poczwara którą tak dobrze znałem z opowieści ojca.
- Na Hadesa... - Jęknołem, przedemną stał wielki, dyszący i przepocony minotaur, potwór rozprostował się i ryknoł, a ja poczułem dusząco słodką woń przeterminowanego mięsa.
Podpiegł do mnie poirytowany Tawl, mieżąc się wzrokiem z goliatem.
- Wiesz ten smok to chyba strażnik pierwszego kręgu.. - Szepnołem do wilka który tylko przytaknoł, dobrze wiedziałem że moje odzywki są nie na miejscu.
- Ale ja chyba nie pachne tak jak on, co ? - Znów spytałem niepewnie, nierozumiejąc swojej własnej głupoty. - Jak cie to pocieszy to jesteś bardziej zgniły, a teraz chodź i walcz !!!
Ryknoł i razem rzuciliśmy się na minotaura, który z determinacją walił w tarcze lary.
- Ty bież nogi, a ja głowę ! - Zakomendował i już go nie było, zaczoł latać, skakać ogłuszając poczware, ja stałem i analizowałem sytuacje.
Nagle poczułem skręt w rzołądku, a wisior z cerberem zaiskrzył i pękł, z pod moich łap wyrusł widmowy legion który na jedno skinienie łapy natarł na potwora.
Ja natomiast wezwałem Felixa łącząc się z nim umysłem, a sam opadłem na ziemie lerząc bez ruchu, a przynajmniej moje wieżchnie ciało, ja natomiast teraz szybowałem jako dusza wymieżając minotaurowi ciosy jeden za drugim.
Po dłuższej chwili jednak znów omdlałem i wruciłem do ciała, ale tym razem zawładnołem duszą potwora, wydawałem mu rozkazy, a ten stan spokojne nazwałbym opentaniem.
Minotaur zaczoł wściekle i nieopamiętale wżeszczeć, a ja jak w euforii zaczołem się śmiać.
Moje ciało przetoczył zimny dreszł, zaczyłem się w cienistej aurze, gardło mnie piekło, ale wciąż charczałem bez opamiętania...
Tawl ? Hazel? Moonli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz