poniedziałek, 29 września 2014

Od Markusa

Biegłem w stronę dziwnych wibracji, a może nawet światła które dochodziło do mnie z oddali, zdyszany na tyle że czułem z każdym wdechem kłucie miliona igiełek. Nie obracałem się za siebie by choć sprawdzić czy Tawl majaczył gdzieś za mną i tak by nie nadążył. Ja otrzymałem takiego zastrzyku energii, że łapy same mnie prowadziły przecinając pojedyncze bariery które falami nadlatywały w moją stronę uderzając po pysku, a zaraz potem po całym ciele. Ciało mi drżało jakby nie potrafiło wytrzymać takiego wysiłku co nie było prawdą.
Drżało natomiast ze strachu, czy też może ekscytacji… Przez pojedynce wstrząsy, nagłe napięcia i rozluźnienia mięśni, nagły nacisk, później miarowe dudnienie czułam się jakbym nasłuchiwał bicia uśpionego przez wieli serca.
Otaczało mnie jednak coś znacznie większego, serc tych było więcej a ich właściciele wyrywali się z pod miejsc w których postawiłem łapę… Zauważając co się dziej z przerażeniem przystanąłem.
Serce, moje serce waliło tu najgłośniej, a otaczała mnie chmara niby to układająca się w ogromy wir dusz, uwolniły się pomimo tego, że ich nie wzywałem. Co więcej nawet nie znajdowałem się w świecie zmarłych choćby umysłem jak nie całym ciałem.
- Powiedziałem stój młodzieńcze ! - Dotarło w końcu do mnie wycie potężnego głosu w mojej głowie.
- Mógł byś choć raz posłuchać swojego staruszka? Naprawdę dobrze ci radze. - Jęknął Hades, nie miałem go przed oczyma, ale widziałem jego zatroskaną minę. Dość niespotykane jak na tego bezdusznego boga któremu zależy tylko na własnych celach, wypełnianiu ich przez innych.
Ziemia przede mną się rozstąpiła, a ze szczeliny o pokaźnej wielkość wydobył się migotliwy dym, niby to zduszone opary z ogniska, jednocześnie podejrzane wyziewy. Uformował się z nich wilczur pokaźniej wielkość z jarzącymi ciemnością pustymi oczodołami. Kłapnąłem z niezadowolenia szczęką gdy pojawił się przede mną Hades we własnej jaśnie chmurowej osobie.
- I tak nie sięgniesz mnie tymi swoimi kiełkami, jestem zbyt głęboko pod ziemią… Jeśli jednak bardzo pragniesz poważnej rozmowy to zapraszam. - To mówiąc wyciągnął łapę w moja stronę, sprawiając że zamgliło mi się przed oczami i poczułem tak moja dusza wyje by wyrwać się z wielką przyjemnością do podziemnych odmętów Hadesu, tam gdzie było moje miejsce od zawsze. Wynudziłem się jedna z transu z niezadowoloną miną prawie że sycząc na mojego ojca.
- Nigdzie nie ide musze tu zostać i tam… - Wilk przerwał mi ponurym śmiechem.
- Iść? Wobec tego twoją wypowiedzią zaprzeczasz sememu sobie, ale jak uważasz synu… Ostrzegam miło jestem jedną z wielu przeszkód i przypuszczam, że tą najmilszą które zdybią cię na tej ścieżce. Pamiętaj wiec że czekam jeśli będziesz pragnął komuś się poskarżyć. - Zaczął rozwiewać się w powietrzu, a ja z niesmakiem wpatrywałem się wciąż w miejsce gdzie znikała para jego pustych oczu.
Mnie jeszcze całkowicie zniknął mi z pola widzenia ja przeciąłem jago materialność własnym ciałem i popędziłem dalej w stronę coraz to bardziej rażącego po oczach światła. Słyszałem swój niespokojny oddech, ale też innych, dusze cały czas otaczały mnie kręcąc piruety jak na złość. Zasłaniały to co sam chciałem widzieć najlepiej. Powoli poczułem znów jak moje ciało znów ogarnia zmęczenie. Co do cholery znów knuje ten kretyn!
Nagi poczęły mi się plątać, Az w końcu zupełnie się ze sobą splątały a ja opadłem na ziemie jak długi.
- Nie słuchasz się starszych to bardzo źle. - Zamruczał kolejny głos, spokojny i melancholijny, coraz to bardziej przyciskający mnie do podłoża.
- Jeśli nie jesteś na coś gotowy to poco się tam pchasz? Odpowiedz cholerny szczeniaku! - Warknął Znów gniotąc moje plecy, mógł bym przysiąc że usłyszałem niebezpieczne chrupniecie.
- Kim jesteś? - Jęknąłem z domykającymi się wbrew mej woli powiekami.
- Ja ? Czy powie ci coś imię Hypnos? Ignorancie? - Spytał przeciągle i ukazał mi się jako wilk o białym futrze i szarawym kapturze ukrywającym jego pysk.
- Miłych snów kochasiu… Wstań gdy będziesz choć trochę starszy i bardziej doświadczony. Dobranoc. - Zaszczebiotał, a wokół niego pojawiły się Lary w zgodnym pomruku otaczając zewsząd mamiącą mi się w oddali uśpioną wilczyce. Tak jak zresztą ja właśnie w tej chwili.
Spowiła mnie ciemność, a jedyne co się przebiło jeszcze przez warstwę mgły były słowa tego Boga.
- Wszyscy wy musicie jeszcze dorosnąć takie chuchra nie nadając się na nic! Doprawdy zabawne…- W mojej głowie potoczył się śmiech, aż w końcu cisza…

poniedziałek, 9 czerwca 2014

niedziela, 25 maja 2014

Od Markusa : ( CD do opo Tawla ) Mumia



Ocknąłem się po dłuższym czasie, wzrok jednak płatał mi figle jak po mocnym trunku, choć jak tak się zastanowić to nigdy nie piłem... W każdym razie światło które wydobywała się z pomiędzy korony drzewa i oświetlało te polane, nieznośne też raziły mnie w oczy.
Nim jednak jeszcze dobrze otrzeźwiałem zobaczyłem przed sobą niewyraźny zarys Tawla, a reakcja była natychmiastowa, szarpnąłem się na równe nogi w jednej chwili zaraz potem jednak zataczając się powrotem do tyłu. Ból był nieznośny, jak by mi ktoś przyłożył z impetem stalowym lotem w skronie.
Mimo to podczołgałem się do wilka który sapał charkotliwie, a jego bok unosił się i opadał w nieregularnej agonii. Obok niego kręciła się biała smuga która rozpływały się w powietrzu szumiąc nieznośne. - Do zobaczyska - Syknął znany mi szorstki głos i rozpłynął się w powietrzu, a ja nagle poczułem przypływ sił.
- Tawl ? - Szepnąłem do wilka śladem głosem, a ten tylko mruknął w odpowiedzi, nawet na jego obecny stan wydawał się zupełnie żywy.
- Oj brachu... Jeśli oczywiście mogę tak do ciebie mówić - Zacząłem go osłuchiwać, żeby nie powiedzieć macać, miał pogruchotane w piasek żebra i solidne obicia, nie mówiąc o ramach. - Obrazisz się jak cie zmumifikuje ? Nie, to dobrze - I wiozłem się do roboty.
Zawsze czułem że moim powołaniem jest kremacja i tego tupu rzeczy, nie zaprzeczenie nawet że jestem w tym dobry, ale Tawlowi na razie nie groziło wyjęcie wnętrzności czy coś.
- No chłopie nieźle wyglądasz - Zaśmiałem się do wielkiej mumii, zastanawiając się równocześnie czy ma on tam czym oddychać po warstwą tylu hmmm... Bandaży
Nagle jednak miałem inny problem na głowie otóż świat zaczął się trząść, nie żartuje.
Nie miałem pojęcia ciosie dzieje, ale gdy zwróciłem się w stronę środka kręgów w oddali zobaczyłem światło.
- Eee... Tawl? Wiesz musisz się obudzić - Zacząłem trząść nim jak kukiełką szmacianą, ale ten nie reagował, więc postanowiłem sam pobiec w stronę legowiska uśpionej wilczycy, mam nadzieje, że uśpionej..

Tawl? Budzimy ją ?

sobota, 24 maja 2014

Opowiadanie od Kitany: CD Appalosy


- Aaaa - trochę nie zrozumiałam o co jej chodziło, ale mnie oświeciła. Stałyśmy tak w ciszy przez chwilę ale potem ona ją przerwała:
- Tooo, co robimy?
- Nie wiem, nie masz żadnych planów?
- W zasadzie to nie. A ty?
- Słucham? Chcesz przebywać ze mną?! Wiesz, nie zrozum mnie źle ale po prostu nigdy nikt nie chciał ze mną...przebywać. Nawet moja matka wiec jestem trochę zdziwiona.
<Appa? Brak weny >

środa, 21 maja 2014

Od Appalosy (CD Kitany): Mój ojciec…



Szłam sobie spokojnie w jakąś stronę gdy nagle usłyszałam wycie. Pobiegłam tam.

*Około 10 minut później…*

- Ym… Co jest?
- Ekhem… - I skinęła głową w jego stronę. W wilka, który… Był moim ojcem!
- Uciekaj!
- Czemu?
- Bo musisz! Proszę! Jak nie uciekniesz, skończysz swój żywot w tym miejscu…
- Ok, to spadam! – I uciekła. Z krzykiem… Ale niech jej tam będzie. Zaczęłam rozmawiać z basiorem – I co? Nastraszyłeś tylko moją… Yy… - I teraz się zacięłam! TO nie była moja przyjaciółka. No cóż… Trzeba trochę po kłamać! – Przyjaciółkę!
- Już się tak nie gorączkuj.
- Czego ode mnie chcesz?
- Żebyś poszła za mną.
- Nie!
- Czy ty… Czy ty mi zaprzeczasz?!
- Tak! I po co ją zatrzymałeś?!
- Bo ona mogła wiedzieć gdzie jesteś…
- Wilku! Idź ty stąd!
- Dobrze, ale pamiętaj! Jeszcze tu wrócę. – I odszedł.
- Hu! Masz trudnego ojca, oj nie powiem, nie powiem.
- Dlaczego nigdzie nie poszłaś?!
- Bo tak.
- Grryyy!
- Nie gorączkuj się tak!
- Proszę… Tylko nie drugi ojciec?!
- Co?
- Powiedziałaś to samo, co on…
- Aaaaa…

Kitana? Dokończysz?

poniedziałek, 19 maja 2014

Od Kitany

Biegłam właśnie wzdłuż rzeki ciągnącej się z Wodospadu Amfitryty, gdy zobaczyłam jakiegoś wilka. Zmrużyłam oczy, by lepiej dojrzeć kto to. Pomyślałam że może Tawl wyszedł na poranny obchód albo ktoś inny po prostu spaceruje tak jak ja. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że to Tawl bo, wstyd się przyznać przed samą sobą ale miałam do niego pewną słabość. Nie mogłam tego inaczej określić. Ale mniejsza. Byłam już zdecydowanie bliżej i mogłam wreszcie ujrzeć wilka. I zamarłam. Nie znałam go. Nie był od nas z watahy. Nie wyglądał też zbyt przyjaźnie. Bo wyglądał tak:
http://magicznewilkiopowiadania.blox.pl/resource/Matt.jpeg
(oczywiście nie bierzemy pod uwagę tego śniegu XD)
Już miałam zawiadomić o tym Tawl'a gdy ten wilk zniknął, a jak się obróciłam za siebie to stal przede mną! Nie wiedziałam co robić więc spojrzałam mu głęboko w oczy. Pomyślałam, że to go zdekoncentruje.
- Kim jesteś, moja droga? - zapytał głębokim głosem.
- A przepraszam bardzo, my się znamy, że nazywasz mnie swoją? - odbiłam piłeczkę. Wilk tylko uśmiechnął się półgębkiem.
- Jeszcze nie, ale możemy się poznać jeśli ci na tym zależy. Jestem Sunil. A ty to...
- Wadera która nie ma ochoty z tobą gadać.
- Oj, nie denerwuj się tak, chciałem tylko wiedzieć z kim mam przyjemność. - odparł. Myślałam, że wybuchnę. Gość wchodzi na nasze tereny, gada ze mną jak z jakąś dz**** i jeszcze chce mnie "poznać"? I jeszcze czego?!
- Tak, fajnie ale nie mam teraz czasu jasne? - minęłam go i ruszyłam szybkim krokiem w stronę jakiegoś bardziej zaludnionego miejsca. Miałam zamiar powiedzieć o tym wilku Tawl'owi i musiałam go jak najszybciej znaleźć. Zdziwiłam się, że wilk za mną nie biegnie, nie próbuje mnie zatrzymać ale cieszyłam się. Przynajmniej nie lezie za mną jak nawiedzony. I wtedy usłyszałam szyderczy śmiech. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, jak wilk zmienia się w trąbę powietrzną i "unosi się" w stronę, w którą szłam. Musiałam go przegonić, ostrzec watahę ale on poruszał się za szybko. Zawyłam więc i czekałam na odzew.
<Ktoś mnie usłyszał?>

sobota, 17 maja 2014

Od Appalosy: Noc pełna wrażeń… i kłótnia.



Zbliżał się mrok. Ja wstałam z gleby w lesie i poszłam nad tutejsze jezioro.
„Hmm… Dziś pełnia. Zawsze w lesie, w którym kiedyś mieszkałam w czasie pełni działo się coś dziwnego… Czy tym razem też tak będzie?” – Pomyślałam.
*Kilka minut później*
Stanęłam przy jeziorze – Wow… Ale pięknie… Pierwszy raz widzę taką cudowną pełnię… - Powiedziałam do siebie. Obróciłam się, bo chciałam już iść, ale nagle usłyszałam szelest wody i cichy, piękny głos. Odwróciłam się, a tam wysoka kobieta, która miała suknię z tafli wody, długie białe włosy, i ogólnie była biała! Już miałam krzyknąć, ale w tej chwili położyłam sobie łapę na pysku. Patrzyłam się na nią i słuchałam jej śpiewu. Czułam się jak… Jak zaczarowana! To było piękne uczucie… Stałam tam aż do rana, bo cały czas ją obserwowałam.
- Ym… Co ty tu robisz?
- Ja? Ja tu tylko stoję… A tak w ogóle, to ktoś ty?
- Thalia, a ty?
- Appalosa, a mogę ci coś wyznać?
- Pewnie!
- Nie uwierzysz, ale widziałam nimfę! Dziś w nocy! Była wysoka i piękna!
- Co? Chyba coś co się śniło.
- Nie! Mówię prawdę!
- Może idź do lekarza?
- Co?! Wypraszam sobie!
- No, ale to nie możliwe!
- A jednak…
- Nieeee….
- Słuchaj! To ja ją widziałam, nie ty!!
- Yyy… Nie kumam?
- Egryy!
- Co tak wzdychasz?!
- Bo mi się tak podoba! – I kłótnia nastała…

Thalia? Dokończysz?